"Reprezentacja Polski wyrobiła sobie taką markę, że wymagania wobec niej nieustannie rosną. Ma być skuteczna, wygrywać, grać widowiskowo i piąć się w rankingu. I kadra to wszystko robi! W sobotę na Stadionie Narodowym działy się wielkie rzeczy." Przeczytajcie koniecznie komentarz Dariusza Tuzimka!
1:0 Lewandowski. 2:0 Lewandowski. 3:0 - zgadnij kto?! Cała Polska odpowiada: L-E-W-A-N-D-O-W-S-K-I! Kapitan ciągnie tę reprezentację, to oczywiste, ale nie jest sam. Ma wokół siebie całkiem zdolną gromadkę. Dzisiaj selekcjoner Biało-Czerwonych może zacząć ważny mecz o punkty sadzając na ławce Milika, Krychowiaka, Rybusa, Teodorczyka i Fabiańskiego. Niezła ławka rezerwowych, co?
Robert ustawia całą drużynę nawet przy rzutach rożnych w polskim polu karnym. Żeby każdy wiedział, co ma robić. Przyjemnie, że reprezentacja Polski korzysta na rozwiązaniach taktycznych wypracowanych w takiej firmie jak Bayern Monachium. U nas Lewandowski jest królem, cesarzem i imperatorem jednocześnie.
W 15. minucie meczu z Rumunią była taka scenka: "Lewy" został sfaulowany przed polem karnym, ale francuski arbiter nie reagował. Kapitan wdał się z nim w pyskówkę, a tłum na widowni wył tak, że gdyby Robert pokazał – jak Cezar – kciuk w dół, to ludzie na pewno ruszyliby na sędziego.
Trener Rumunii, znakomity niemiecki szkoleniowiec Christoph Daum, mówi wprost: - Lewandowski to ta sama półka co Messi i Cristiano Ronaldo - i wszyscy czujemy, że to wcale nie kurtuazja, tylko rzeczywistość. Ale Niemiec ma rację także w tym spostrzeżeniu, że sprowadzanie reprezentacji Polski jedynie do geniuszu Roberta Lewandowskiego byłoby nieuczciwością wobec pozostałych kadrowiczów. Bo jak mówi Kamil Grosicki: "Wszyscy zapieprzamy, a strzela jeden. I niech tak pozostanie".
Jakości piłkarskiej w drużynie Biało-Czerwonych jest naprawdę dużo. Spójrzmy tylko jaki komfort w doborze składu ma dziś Nawałka. Może zacząć mecz bez Grzegorza Krychowiaka i Arkadiusza Milika, bo "dzieciaki" (Karol Linetty ma 22, a Piotr Zieliński 23 lata) prowadzą grę. I to jak prowadzą! Z odwagą, spokojem, pewnością siebie. To też wpływ Roberta. On mówi i pokazuje, oni mu wierzą i idą za nim. Fantastyczna sprawa!
Nie ma się co czarować: pojedziemy na mistrzostwa świata do Rosji, bo jesteśmy silni. Silni tak samo jak w 1974, 1978 czy 1982 roku. Nie boję się tej tezy, bo wobec reprezentacji Nawałki trzeba mówić szczerze i odważnie: przywieźcie chłopaki z Rosji medal. Stać was na to!
Ta drużyna jest znakomicie zbalansowana. Ma "maestro", pana Roberta, ma kilku szlachciców piłki, którzy nadają jej wykwintności (Błaszczykowski, Piszczek, Fabiański, Szczęsny), paru "killerów", którzy jeśli trzeba, potrafią rywalowi łeb urwać (Glik, Pazdan, Jędrzejczyk, Cionek, Góralski), zdolną młodzież (Zieliński, Linetty, Milik), kilku "rzemiechów" (Krychowiak, Mączyński, Rybus) i jednego dzikiego konia – czyli Kamila Grosickiego. "Grosik" to jest temat na oddzielną opowieść. Barwny, zabawny, do bólu szczery, pozytywny facet, który ciągle ma jakieś życiowe perypetie. Ale kibice go kochają. Za odwagę i za te rajdy… Co ten chłopak ma za gaz w nogach! Jak się patrzy na Kamila, to wydaje się, że nie ma piłek, do których nie jest w stanie dobiec. No i ta odwaga w pojedynkach: jak tylko ma rywala przed sobą, od razu myśli, jak tu go "opędzlować". To się musi podobać. Robi to w stylu trochę Włodzimierza Smolarka, albo nawet Roberta Gadochy. Ten sam luz w dryblingu i wiara, że jest w stanie ograć każdego.
Czy porównania do legend polskiego futbolu nie są na wyrost? Absolutnie nie, mamy szczęście być świadkami historii, która dzieje się na naszych oczach. Proszę państwa, właśnie rodzi się kolejna legendarna reprezentacja Polski. Będziecie o tym wnukom przy kominku opowiadać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz